Nic mi nie mówcie o wadze Libby trzeba na nią wkładać, bo sama za nic nie wejdzie, nawet za smaczki.
Ogólnie to naszej lokalnej wetki boi się najmniej ze wszystkich wetów Z jednej strony boi się wizyty, ale jak tylko zobaczy wetkę, to bardzo się cieczy i macha ogonkiem. Nie pozwoli jej przejść bez głaskania, zaraz kładzie się na plecach, a jak wetka wpisuje coś do książeczki, to Libka wchodzi jej pod biurko
Mój labrador: sara i nero (nie lab) Pomogła: 10 razy Posty: 920 Skąd: trójmiasto
Wysłany: 2010-06-30, 13:46
Nasz wet zawsze podczas wizyty częstuje psiaki smakolami i szczerze mówiąc widziałam jedynie pojedyncze psy, które trzeba przekonywać do tego, żeby weszły do gabinetu. Większość nie okazuje strachu. Może to też zależy od weta i atmosfery, jaką potrafi stworzyć w gabinecie? A może to i nasze emocje mają na to wpływ?
Panki wchodził radośnie do gabinetu do czasu kiedy musiał mieć pobraną zeskrobine z pyszczka. Miejsce było tuż przy oku więc trzymały go 4 osoby żeby tylko się nie poruszył. Od tego momentu jest panika Panie wetki są przesympatyczne, zawsze częstują Pankiego karmą czy innymi smakłykami, mają piłeczke, miziają ale niestety nie udało nam się już zatrzeć tamtej traumy.
Próbuje z tym zostawaniem po wizycie co niezawsze jest łatwe bo poczekalnia mała a czekających na wizyte wielu. Jednak Panki nie potrafi się rozluźnić na tyle by zjeść coś lub pobawić się zabawką. Dlatego czekamy tylko do momentu aż minie największe napięcie. Do tego Pankiego chyba najbardziej stresuje taki dźwięk zamontowany przy drzwiach i spina się nawet przy wyjściu
_________________ Nic tak nie podcina korzeni szczęścia człowieka, nic nie napełnia go takim gniewem aniżeli poczucie, że inny stawia nisko, co on ceni wysoko.
Dziękuję niebiosom, że Azar nie chorował na nic poważniejszego, bo nie mam najmniejszych problemów z zabraniem go do weterynarza - drzwi wejściowe chce popchnąć nosem i wejść jak najszybciej, po czym idzie witać się z panią doktor Gabinet dobrze mu się kojarzy, na pierwszej wizycie jako maluch dostał na stole całą garść karmy, teraz czasem dostaje ode mnie jakiś smakołyk za spokojne siedzenie na wadze, więc nie ma na co narzekać.
Poprzedni psiak odwiedzał weta częściej, niż ja lekarzy, więc zapierał się na długo przed gabinetem
Ale my tu sobie pitu pitu, a problem Badyla nierozwiązany
_________________ Zamiast butów przyniesiesz mi miłość...
Dlatego zanim wyjdziemy z lecznicy, powinniśmy się zatrzymać np w poczekalni i tam psa zabawić tym co najbardziej lubi - smakołykami, pieszczotami, zabawą, szkoleniem.
Dopiero jak się rozluźni idziemy do domu.
będziemy próbować
nmin napisał/a:
Ale my tu sobie pitu pitu, a problem Badyla nierozwiązany
póki co dzisiaj na 3 spacerach -w tym 1 po drodze do weta- walka przy wychodzeniu z domu, siur przy windzie i po drodze megasilna chęć skręcania w każdą boczną uliczkę. A u weta -trzęsawka. Mamy podejrzenie alergii wziewnej (jeszcze niezdefiniowanej) osłabiałacej odporność. Obecnie Badyl siedzi w kącie chyba obrażony, zawsze o tej porze ciamka jeżyka na swoim pontonie albo coś podobnego... a czeka nas jeszcze jeden spacer dzisiaj... jutro odpoczynek, a w piątek znów wizyta na kolejne dwa zastrzyki
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach